William Szekspir należał do wytrawnych znawców ludzkiej psychiki. Jak nikt orientował się w meandrach pragnień, ambicji i namiętności rządzącym człowiekiem. Nie miał też specjalnie wiele złudzeń co do ludzkiej natury i bez problemu dostrzegał, jak wiele potrafi się w niej kryć zła.
Makbet należy do tych sztuk, które widzimy na deskach scenicznych i ekranach kin wyjątkowo często. Chociaż najkrótsza, to jednak jest to najczęściej adaptowana z Szekspirowskich tragedii. I nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ z punktu widzenia aktorów i reżysera kryje się w niej bogactwo wyzwań. W szczególności aktorki marzą o tym, by chociaż raz wcielić się w fascynującą postać lady Makbet. To właśnie ona jest najbardziej intrygującą bohaterką sztuki. Wielopłaszczyznową, złożoną, otwartą do interpretacje. Na lady Makbet można spojrzeć z wielu stron, z wielu perspektyw.
Sam Makbet test bycia władcą zapewne ostatecznie by odrzucił i wcale się go nie podjął, gdyby nie ambicja jego żony, mówią jedni. To nie takie proste – Makbet i jego połowica są dla siebie wzajemnie mechanizmem napędowym, wydobywają z siebie najgorsze cechy, twierdzą inni. To kobieta, która dusi w sobie naturalne, przynależne jej płci instynkty, by przejąć rolę męską, ponieważ jej mąż się w tym nie sprawdza. Nieprawda, to ofiara kulturowych stereotypów i uprzedzeń, które niepotrzebnie sugerują, że jest w ogóle coś takiego jak cechy przynależne płci… debata, jak widać, ma wiele odcieni i trwa nadal, chociaż Szekspir napisał swoją sztukę w 1606 roku. To wręcz niesamowite, jak ponadczasowe dzieło udało mu się stworzyć.