To naprawdę cieniutka książeczka, którą można przyswoić w ciągu kilku godzin. Zawiera jednak dużo mądrości i materiału do refleksji. Zostawia po sobie słodko-smutne wrażenie, którego ogólny wydźwięk jest jednak, o dziwo, krzepiący.
Nieuleczalna choroba dziecka to dla rodziców dramat. Najgorsza jest chyba bezradność, poczucie, że w żaden sposób nie można pomóc, że ratunek nie leży w granicach możliwości. Rodzic powinien być obrońcą, opiekunem, tymczasem jest zupełnie bezbronny… to straszne uczucie. Rodzice Oskara, głównego bohatera książki Oskar i pani Róża, w pierwszym odruchu uciekali od syna – nie mieli wręcz odwagi spojrzeć mu w oczy. Dopiero z czasem zrozumieli, że mają jednak zadanie do wypełnienia, nieskończenie bolesne, ale nie do uniknięcia – muszą przy nim być, gdy będzie się mierzył z własnym umieraniem.
W przypadku Oskara, dzięki mądrej radzie opiekunki, oswajanie się ze śmiercią jest jednak jak najpełniejszą możliwą afirmacją życia. Każdy dzień to dla niego dziesięć lat. Dzięki temu w tym krótkim czasie, który ma do dyspozycji, poznaje miłość, dojrzałość, wybaczenie, szczęście i dobro, uczy się też żegnać i odpuszczać.
Test z lektury Oskar i pani Róża pozwala odświeżyć sobie treść tej mądrej książeczki, która zwraca uwagę na konieczność cieszenia się nie tylko każdym dniem, ale każdą chwilą tego dnia. Nie umiemy przewidzieć, jak wiele czasu mamy, jedyne, nad czym panujemy, to nasze tu i teraz. Dlatego trzeba z tego jak najlepiej korzystać.